Skip to main content

Ostatnio doświadczyliśmy na własnej skórze tego, co wielu zaczyna dostrzegać: idea „wolności słowa” w Ameryce nie jest tak wolna, jak się wydaje. Nasz kanał na YouTube, który skupiał się w głównej mierze na muzyce i filmach z KRLD oraz ich tłumaczeniach, został nagle usunięty o 4:00 rano (czasu środkowoeuropejskiego) 24 października pod pretekstem naruszenia zasad dotyczących „spamu i oszukańczych praktyk”. To twierdzenie jest nie tylko fałszywe, ale również podkreśla rosnącą sprzeczność między tym, co Stany Zjednoczone i ich sojusznicy deklarują jako wolność słowa, a rzeczywistością cenzury, która ucisza tych, którzy mają inne poglądy.

Ironia cenzury w kraju wolności słowa

Od lat Stany Zjednoczone przedstawiają się jako globalny obrońca wolności wypowiedzi, często krytykując inne kraje za cenzurę. Tymczasem nasz kanał został niesprawiedliwie usunięty, tylko dlatego, że prezentował treści kulturalne, które nie pasowały do głównego nurtu. Nasze treści miały charakter edukacyjny, dostarczając tłumaczeń koreańskich utworów muzycznych dla globalnej publiczności, zainteresowanej lepszym zrozumieniem kultury, która często bywa niezrozumiana lub ignorowana.

Oskarżenia o „spam” i „oszukańcze praktyki” były całkowicie bezpodstawne. Nie było żadnych złych intencji, clickbaitu czy wprowadzających w błąd informacji – tylko muzyka, sztuka i tłumaczenia mające na celu wspieranie zrozumienia kulturowego. Fakt, że tego typu treści mogą zostać wyciszone na platformie, która deklaruje wspieranie wolności słowa, jasno wskazuje, że wolność wypowiedzi jest „wolna” tylko wtedy, gdy zgodna jest z określonymi normami politycznymi i kulturowymi.

Wolność słowa w Ameryce tylko dla wybranych

Nasze doświadczenie pokazuje niepokojący wzorzec: wypowiedzi, które kwestionują dominujący nurt lub oferują inną perspektywę, są coraz częściej cenzurowane. Choć amerykańscy giganci technologiczni, tacy jak YouTube, twierdzą, że oferują platformy dla wszystkich głosów, rzeczywistość jest taka, że ich egzekwowanie tzw. „zasad społeczności” często tłumi głosy, które nie pasują do określonego światopoglądu.

Nasz kanał był skromny, skupiał się na treściach kulturalnych, a jednak został usunięty bez ostrzeżenia. Co to mówi o granicach wolności wypowiedzi? Sugeruje to, że w Ameryce wolność słowa jest warunkowa. Jest wolna, jeśli trzymasz się status quo, ale gdy wyjdziesz poza te granice – zwłaszcza jeśli twoje treści dotykają politycznie wrażliwych tematów – ryzykujesz, że zostaniesz pozbawiony platformy.

To nie jest tylko problem jednego usuniętego kanału. Jest to część większego problemu, gdzie idea wolności słowa jest używana selektywnie, a strażnicy głównych platform decydują, które wypowiedzi są akceptowalne, a które nie. W naszym przypadku sama związana z kulturą KRLD treść wydaje się być wystarczającym powodem do usunięcia, mimo że nasze materiały były apolityczne i skupione na kulturze oraz tłumaczeniach.

Iluzja wolności słowa

Usunięcie naszego kanału to jawna sprzeczność z rzekomym zobowiązaniem USA do wolności słowa. Jak kraj, który szczyci się ochroną wolności wypowiedzi, może usprawiedliwiać cenzurowanie treści edukacyjnych, które oferują inną perspektywę kulturową? Wydaje się, że „wolność słowa” w amerykańskim kontekście stała się jedynie sloganem, narzędziem do promowania określonego światopoglądu, przy jednoczesnym wyciszaniu tych, którzy od niego odbiegają.

Prawda jest taka, że wolność słowa w Ameryce nie polega na promowaniu otwartego dialogu. Chodzi o narzucenie wąskiej definicji tego, co wolno powiedzieć, usłyszeć i udostępniać. Wszystko poza tym obszarem – zwłaszcza treści, które kwestionują lub komplikują zachodnią narrację – jest narażone na to, by zostać oznaczone jako spam, dezinformacja czy oszukańcze praktyki.

Apel o przywrócenie

Apeluję do YouTube o ponowne rozważenie decyzji o usunięciu naszego kanału. Treści, które tworzyliśmy i udostępnialiśmy, nie były spamem, ani nie były oszukańcze w jakikolwiek sposób. Skupiały się na tłumaczeniach kulturalnych, oferując widzom wgląd w kraj, który często jest niezrozumiany. Takie treści, jeśli już, powinny być zachęcane, ponieważ promują zrozumienie międzykulturowe, a nie oszustwo czy złe intencje.

Cenzura naszego kanału to nie tylko naruszenie własnych zasad YouTube – to jawna sprzeczność z zasadami wolności słowa, do których USA rzekomo się zobowiązuje. Nadszedł czas, aby takie platformy jak YouTube dotrzymały swoich obietnic i chroniły różnorodność głosów, nawet gdy te głosy nie pasują do wygodnego wzorca głównego nurtu.

Usunięcie naszego kanału było niesprawiedliwe i jest ostrym przypomnieniem, że wolność słowa w USA nie jest tak wolna, jak się wydaje. Jeśli nadal będziemy pozwalać gigantom technologicznym na wyciszanie głosów oferujących alternatywne perspektywy, ryzykujemy utratę samych wolności, które rzekomo cenimy. Nadszedł czas, abyśmy przeciwstawili się tego typu cenzurze i domagali się, aby platformy takie jak YouTube przestały kontrolować wypowiedzi na podstawie uprzedzeń politycznych czy kulturowych.

Wolność słowa powinna oznaczać to, co mówi: wolność wyrażania, dzielenia się i angażowania się w idee, nawet te, które kwestionują dominującą narrację. Nasz kanał mógł zostać usunięty, ale rozmowa o cenzurze jeszcze się nie skończyła.